środa, 22 marca 2017

Sprostałem

Wstałem z łóżka wcześnie rano, pojechałem tam, gdzie trzeba i zrobiłem to, co trzeba. Teraz odczuwam satysfakcję z dobrze wykonanego zadania, z postawienia pierwszego kroku na jakiejś obcej planecie, którą jest teraz dla mnie... Ziemia. Ten mikro sukces daje mi nadzieję, że oswoję się z nią na nowo, odnajdę na niej swoje miejsce, zadomowię się, zaadoptuję. To możliwe! To tylko kwestia czasu, jeżeli będę dalej podążał w dobrym kierunku.
Najbardziej boję się nieoczekiwanej zmiany kursu. Wiele razy zaskakiwałem samego siebie – zawracałem, skręcałem w niebezpieczną stronę, a wtedy zawodziłem, porzucałem rozpoczęte sprawy, bez względu na podjęte zobowiązania, zaufanie innych, dane słowo. Nagle. To przychodziło jak kataklizm i wywracało wszystko do góry nogami. Odcinało mnie. Zostawiałem wszystko tak jak było i zapadałem w letarg. Istniała tylko bezsilność. Niemożność działania. Nie byłem w stanie ani się wykąpać, ani ogolić. Nie byłem w stanie wstać z łóżka, wyjść z domu, jechać na uczelnię, do pracy, na spotkanie z przyjaciółką, która przyleciała z Nowego Jorku i specjalnie dla mnie zarezerwowała sobie cały dzień.
Kiedy jest lepiej, kiedy zaglądam w okno „normalności” – tak jak dziś – boję się, że znów nagle popadnę w bezczynność i zaniedbam wszystkie obowiązki. Stracę kolejne szanse na rozwój, na zapewnienie sobie poczucia bezpieczeństwa.
Myślę, że sam w sobie powinienem być gwarantem swojego poczucia bezpieczeństwa. Móc liczyć na samego siebie, być pewnym własnego potencjału – to byłoby piękne. To moje marzenie. Na razie tylko marzenie, ponieważ wydaje się tak odległe, po tylu upadkach, rozczarowaniach samym sobą, że chyba nawet obawiam się zrobić z niego cel, czyli coś bardziej namacalnego i możliwego do osiągnięcia. W istocie jednak, powinien to być mój cel. Przecież to tylko depresja. To ona mnie zdradzała, zawodziła, odcinała, podcinała skrzydła i wysysała moje siły witalne jak bezwzględny wampir. Wystarczy się jej pozbyć i będę znów taki jak kilkanaście lat temu – sumienny, pełen energii, słowny, honorowy, systematyczny, pracowity, radosny, spontaniczny, twórczy.
Chcę się nauczyć zapobiegać kolejnym kataklizmom. Oczywiście, życie pozostanie życiem i powinienem być przygotowany na nadejście trudniejszych chwil. Niech będą to jednak burze – nawet z piorunami – ulewy, gradobicia, ale nie mordercze tsu-nami, trzęsienia ziemi czy tornada pustoszące i dewastujące doszczętnie krajobraz psychiczny.
Dziś jestem świadomy, że tylko ode mnie i od mojego sposobu postrzegania świata i radzenia sobie z problemami zależy skala potencjalnych zniszczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz