wtorek, 21 marca 2017

Wyzwanie

Na horyzoncie pojawiło się poważne wyzwanie. Zostałem zaproszony na szkolenie do potencjalnie nowej pracy. Odczuwam jednocześnie radość i przerażenie. Cieszę się, że wyjdę między ludzi, podejmę aktywność, zarobię pieniądze. Boję się zderzenia z obcymi osobami, odczuwam dyskomfort na myśl o wyjściu z domu i jechaniu w dość odległe miejsce. Chcę jednak pokonać strach i sprostać. Wiem, że dobrze mi to zrobi. Pod każdym względem. Pomoże zmienić moje życie na lepsze. Ruszyć z miejsca po długich tygodniach, a może nawet miesiącach stagnacji. Marzę o tym, bym potrafił przez dłuższy czas żyć „normalnie” tj. chodzić regularnie do pracy, biegać, ćwiczyć, czytać, pisać, uczyć się angielskiego, podróżować. Mieć poczucie, że się rozwijam, że robię coś pożytecznego dla siebie i innych, a jednocześnie umieć wypoczywać i cieszyć się chwilą, błahostkami takimi jak gwiaździste niebo czy odwzajemniony uśmiech nieznajomej osoby na ulicy. To chyba realny cel. Osiągalny. Nawet dla mnie, dla kogoś, kto holuje za sobą naczepę przeładowaną problemami mniej lub bardziej urojonymi. Dziś wierzę w to, że prędzej czy później uda mi się ją rozładować. To już coś. Coś pozytywnego, a pozytywnych myśli należy się trzymać tak jak nóg ptaka, który może wzbić się ponad czerń i szlam, by odlecieć daleko w wielobarwne miejsce pełne nadziei i życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz