niedziela, 9 kwietnia 2017

Impreza

Byłem wczoraj na imprezie... Spontanicznie. Dałem się ponieść. Na całego. Przesadziłem z alkoholem i nie tylko, przez co zacząłem się zachowywać jak oszołom, zarzygałem czyjś pokój i zaliczyłem zgon.
Dosłownie. Wydawało mi się, że umieram, że jak stracę świadomość, to już ostatecznie, na zawsze, tak że więcej się nie ocknę. Nieciekawe doświadczenie.
Ocknąłem się jednak przed północą, wróciłem do domu, wziąłem prysznic i poszedłem dalej spać.
Rano poczułem się fatalnie, rozmyślałem o tym, jak bardzo beznadziejnie się zachowałem,  ośmieszyłem. Było mi wstyd. Chciałem zapaść się pod ziemię.
Teraz w końcu nabrałem do tego dystansu. W gruncie rzeczy to normalne. Wiele osób zalicza zgony, wymiotuje w przypadkowych miejscach itd.
Najważniejsze, że żyję i jestem cały. Podziękuję komu trzeba, przeproszę. Życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz