poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Przezwyciężam

Po tej całej imprezie, pod wpływem przykrych wspomnień i myśli z nią związanych, a także złego samopoczucia ogólnego zanotowałem spadek nastroju. Zrekompensowałem go sobie pornograficznym seansem, ale sam ze sobą mam niepisaną umowę, że niedziela jest dniem, w którym to i owo wolno mi sobie obejrzeć. Sesja była przydługa, za długa, szczerze mówiąc, jednak mimo wszystko czuję, że wyszedłem z tej potyczki z samym sobą zwycięsko.
Depresji tym razem nie udało się wyczyścić całej kartki w kalendarzu. Jest zapisana, a część zadań odznaczyłem, jako wykonane. Z niektórych zrezygnowałem, nie miałem głowy, ochoty, nastroju. Zdarza się – nawet zdrowym, tym bardziej w weekend, po owocnym tygodniu.
Depresja próbowała mieszać mi w głowie, doradzała, bym został dziś w domu, nie jechał do pracy. Moim największym sukcesem jest to, że nie poddałem się tej pokusie, że przełamałem ten spadający nastrój, zdołałem przemówić sobie do rozsądku i osiągnąć wewnętrzną stabilizację. Dziś mój stan jest „w miarę” albo „przyzwoity”, powracam do normalności, do bezpiecznej przeciętności i skrupulatnie wypełniam zaplanowane na dziś obowiązki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz