środa, 26 kwietnia 2017

Powrót, regeneracja

Depresja, ten cętkowany potwór, znów porwała mnie na tydzień, ponieważ dokładnie siedem kartek w moim kalendarzu pozostało pustych. Podnoszę się mozolnie, z trudem wstaję z kolan, wychodzę z mroku. Walczę o każdy oddech, każdy ruch.
Byłem przeziębiony, opuściłem przez to na dzień dobry kilka dni w pracy. Poza tym i tak jest ciężko, nadwyrężyłem sobie rękę.
Dziś mam wolne, wypiłem butelkę wina, przespałem pół dnia. Borykam się sam ze sobą i z własnymi myślami. Zastanawiam się, jaki sens ma moja egzystencja i do czego prowadzi prócz tego, że bez ustanku produkuję dwutlenek węgla.
To przez to, że działania takie jak nauka angielskiego i inne, które sobie rozplanowałem nie przynoszą natychmiastowych efektów. Dlatego te wątpliwości. Moje rozgorączkowane super ego chce już teraz cieszyć się z rezultatów.
Cierpliwości kochanieńkie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz